Wizja pracy jaka jest do wykonania, żeby wrócić do formy początkowo była dla mnie przytłaczająca. W styczniu już rozbiegania wchodziły swobodniej, a ciało stawało się mocniejsze, co za tym idzie radość z biegania wracała.
Niestety okres powrotu po kontuzji dla każdego biegacza jest czasem frustracji, nerwów, ale w takich momentach tylko mądry i systematyczny trening pozwoli nam się odbudować. Nic na siłę!
Jest to kolejny rok współpracy z Arturem Kozłowskim 🙂 Rok owocny, poprawiona życiówka w półmaratonie, debiut w maratonie. Wychodzę z założenia, że jak trenować to z najlepszymi i uczyć się właśnie od nich. Dlatego z bagażem doświadczeń ruszam w rok 2019 i mam nadzieję na kolejne sukcesy jako zawodnik, ale również trener. ( podsumowanie wyników moich zawodników napiszę w wolnej chwili, których ostatnio tak mało )
Tygodnie stycznia mijały bardzo szybko – od weekendu do weekendu, od treningu do treningu. Wciskałem treningi od razu po pracy, albo bardzo późnym wieczorem. Nie raz zdarzało się biegać o 23, a biegania o 6 rano można policzyć na palcach jednej ręki. Nie mogę się przełamać i wstawać o 5 na bieganie – tłumaczę sobie, że ten typ tak ma 😀 Jestem domatorem – tam czuję się najlepiej z moimi dziewczynami!
Dopiero w nowym roku bieganie w drugim zakresie wyglądało przyzwoicie. Siła biegowa wchodziła jak w masło, a rozbiegania 15 km + stały się komfortowe. Chyba jestem na właściwych torach.
Gdy w grudniu zaczynałem biegi ciągłe 8 km w tempie 4:00 wypluwałem płuca, teraz 12 km po 3:50 wchodziło tak swobodnie.
Łapałem pewność siebie, do momentu, aż w planie nie zobaczyłem zabawy biegowej i odcinków bieganych w okolicy 3:10. Pierwsze 2 treningi trochę przecierpiałem i bardziej głowa tutaj odgrywała rolę, bo mięśniowo było okej, ale gdzieś w podświadomości siedziało, że jednak to już są znaczne prędkości dla mnie. Przechodziłem to już tak wiele razy, a zawsze się po prostu boję 😮
Kolejne jednostki szybkościowe wchodziły już o wiele łatwiej, a głowa współpracowała z nogami. Wychodząc na takie treningi zawsze czuję lekką niepewność i trochę strachu, bo żadnego treningu nie lekceważę, ale z tygodnia na tydzień powinno to wchodzić lżej. Jak będzie? Zobaczymy 😉
Kilometraż wyszedł już przyzwoity, więc będzie w lutym z czego rozpędzać nogę 🙂
Podsumowanie w liczbach –
Ilość kilometrów – 438
Ilość godzin na treningu – 32:22
Średnie tempo – 4:26
Średnie tętno na treningach – 137
Ilość piw – 0 😀
Lecimy dalej i życzcie mi ZDROWIA!