Majowe rozprężenie :)

Po mało udanych startach w okresie wiosennych postanowiłem trochę zluzować gumę w gatkach i bez parcia na wynik pobawić się w maju 🙂 Zbyt dużo sobie nawkładałem do głowy, zbyt mocno chciałem i wyszło nie do końca tak jak planowałem.

Nucę sobie nutę happy sad – odpocznijmy… i jadę dalej z tym koksem 😀

Maj rozpocząłem mocnym uderzeniem. Dwa starty w ciągu 3 dni. Najpierw biegowa agonia i walka w tropikalnych warunkach podczas zawodów we Wrześni, a dwa dni później lajtowy bieg z uśmiechem na twarzy i z lepszym czasem! Nie przewidzisz wszystkiego w biegu i gdy nie idzie, to trzeba się z tym pogodzić i iść dalej. Na jednych zawodach świat się nie kończy 😀

Zrozumiałem w ostatnich kilku tygodniach, że muszę, a organizm domaga się startów. Nie jestem typem zawodnika, który przygotowuje się 3-4 miesiące do jednego startu. Ewidentnie nie służy mi taki model. Adrenalina, rywalizacja, zdobywanie pewności siebie na startach pośrednich jest kluczowe w budowaniu szczytowej formy.

Ostatni weekend, to przygoda w Chorwacji po której do dzisiaj nie mogę dojść do siebie i bliżej mi do truchtania niż normalnego biegania. Dwa biegi w przeciągu 12 h – 10 km i 21 km w trailu dały mi mocną szkołę życia i sprowadziły trochę do parteru. W wolnej chwili napiszę relację z wyjazdu, bo działo się tyle, że można by wydać książkę. W sobotę kolejne zawody, tym razem bardzo rekreacyjnie, żeby złapać trochę luzu, ale też dobrze się bawić! Bo przecież o to w tym wszystkim chodzi?

W myślach jednak siedzi maraton, więc niech ten maj się szybko kończy :] Piwko smakuje wyśmienicie, na brzuszku pojawia się powoli miękka otulina. Dobrze się bawię, ale moc jednak spada! Lubię w życiu balans, więc tak samo jak bieganie, lubię napić się piwa. Wszystko jest dla ludzi, a kto korzysta z wszystkiego z umiarem żyje pełnią życia :]

Potrzebowałem takiego luzu w bieganiu, żeby odpocząć psychicznie i w czerwcu zabrać się za ciężką pracę.

 

Walczę na kilku frontach i jeśli wszystko zakończy się powodzeniem zabiorę Was niebawem w podróż zwaną #maratonemżycia. Nie będzie to tylko bieganie, ale nie zdradzam szczegółów, bo do zrealizowania potrzebne jest dużo szczęścia, ciężkiej pracy, poświęcenia no i dobrych ludzi dookoła 🙂

 

STAY RUNED!

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *